poniedziałek, 22 grudnia 2014

Prolog

Cassandra


Biegłam, ile sił w nogach, bo wiedziałam, że tylko w ten sposób mogę ich wszystkich uratować. Zrozumiałam, że tak miało być od początku, o to chodziło w całej Przepowiedni. To było moje zadanie. Tylko poświęcając się dla przyjaciół mogłam ich ocalić. Nie było innej drogi. Jeśli Obóz miał wciąż istnieć, ja musiałam zginąć.
Krew upłynie niczym czas
Ofiarą tą siostra ocali was...
Słyszałam, że potwory za mną biegną. Miałam nadzieję, że Omara i Jasmin wykorzystają tę krótką chwilę, jaką im kupiłam. Modliłam się w duchu, żeby uciekały. Jeśli tylko zrozumieją mój plan... To była ich jedyna szansa. Nasza szansa.
– Tu jestem, pokraki! – wrzasnęłam na wypadek, gdyby postanowiły wrócić do moich towarzyszek. Zupełnie niepotrzebnie, jak się chwilę później okazało.
– Uciekły! Łapać tą ostatnią! – Potworny głos poniósł się echem po budynku. Słyszałam tupot tysięcy stóp tuż za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam tłum rozmaitych monstrów, jakie tylko można było sobie wyobrazić.
– Tam jest! – krzyknął jeden, wskazując na mnie palcem. Przyspieszyłam, a za mną, trop w trop, setki potworów.
Dotarłam na samą górę. Do głowy przyszedł mi całkiem niezły pomysł.
Nie dostaną mnie. Nigdy.




Miesiąc wcześniej...

3 komentarze:

  1. Genialne! Jakbym czytała pisarza piszącego od 20 lat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, czuję się zaszczycona, ale aż taka stara to nie jestem xD.
      No, chyba, że w poprzednim życiu byłam pisarką...

      pzdr, A.

      Usuń
  2. Niesamowite ! :)

    OdpowiedzUsuń